Ładny mural i dobra porażka.

Odwiedzających strony internetowe naszego Domu Sasiedzkiego pewnie zaciekawi, co to za baner z gdańskim Żurawiem w środku, który jest na głównej stronie.

W skrócie, to jest wynik udziału w programie Innaczej 2024/2025 zorganizowanym przez UpFoundation i gdyńską uczelnie Merito. Celem było wymyślenie odpowiedzi na wyzwania stojace przed zgłaszającymi się do programu organizacjami pozarządowymi i sprawdzenie w praktyce, czy to zadziała.

My zgłosiliśmy się z wyzwaniem: jak przyciągnąć do nas „samobieżną” młodzież, czyli osoby w wieku 12-18 lat, bo ta grupa wiekowa u nas się praktycznie nie pojawia na zajęciach, niezaleznie od rodzaju. Wyjątkiem są wakacyjne spotkania brydżystów, kiedy pojawiali się u nas brydżyści z pobliskiego ogólniaka.

UpFoundation zaproponowała, żeby wspólnie ze studentkami zarządzania – praktykantkami z Merito stworzyć i przetestować pomysły na przyciągnięcie młodzieży, z naciskiem na pobliski ogólniak na zajęcia w naszym Domu Sąsiedzkim lub przynajmniej ustalenie, dlaczego do nas nie przychodzą. Czy w ogóle wiedzą o naszym istnieniu?

Jednocześnie i tak planowaliśmy wymalowanie ścian w naszej siedzibie, by je ożywić.
Byliśmy świadomi braków w oznaczeniu naszej siedziby na budynku Przychodni Morena, w którym mamy siedzibę.

Nasze pierwsze spotkanie ze studentkami, jeszcze przed decyzją w sprawie realizacji projektu, to potwierdziło.
Studentki zaproponowały poprawę informacji wielkoformatowej na budynku Przychodni oraz próbę przyciągnięcia artystycznej młodzieży poprzez zorganizowanie cyklu działań kreatywnych.

Wspólnie z praktykantkami stwierdziliśmy, że dobrze będzie przeankietować jakąś grupę ludzi, która do nas nie przychodzi, najlepiej młodzieży, by się dowiedzieć, co możemy zrobić dla promocji naszego Domu Sąsiedzkiego.
Wspólnie ustaliliśmy tekst ankiety internetowej, a dziewczyny uruchomiły ją na Google Forms. Najważniejszymi pytaniami było, czy odpowiadający mają wolny czas i czy mają pomysły, co by chcieli u nas spróbować robić.
Wyników ankiety niestety nie znamy, bo dostęp do formularza miały tylko praktykantki, a kontakt z nimi nam się coraz bardziej urywał. Ogółem ich terminy zakończenia projektu się coraz bardziej rozjeżdżały z naszymi postępami w realizacji zaplanowanych działań.

W kwietniu zorganizowaliśmy 2 razy warsztaty malarskie, ogłaszane jako „dla młodzieży”. Wśród uczestników, tylko jedna osoba by pasowała wiekowo do bycia młodzieżą, była jedna dorosła studentka oraz trójka małych dzieci. Na trzecie zajęcia nikt nie przyszedł, a potem malarka prowadząca zajęcia wyjechała na miesiąc na urlop.

Pierwotnie myśleliśmy, żeby zrobić projekty może na przykład postaci fantasy lub coś w tym stylu, najpierw na papierze A0, a potem, by wybrane prace przenieść i utrwalić na ścianie.

Studentki jednak zaproponowały koncepcję spójnego murala pod hasłem „Miasto marzeń”.
Za pomocą programu graficznego zrobiły wizualizację – propozycję wymalowania ścian naszego korytarza.
Pomysł nam się spodobał, ale stwierdziliśmy, że jest nieco ciemny. Potem okazało się, że studentki wykorzystały nie własne zdjęcie, tylko coś z nieokreślonych źródeł. W zasadzie wtedy nam się kontakt ze studentkami urwał – zbliżały im się terminy sprawozdań, zaliczeń i koniec projektu, a my w zasadzie nie zaczęliśmy jeszcze malować.

Pierwszy projekt wymalowania ścian naszego korytarza

Zdecydowaliśmy, że zrobimy mural z widokiem Długiego Pobrzeża z Żurawiem w środku. To rozwiązanie umożliwiało by nam wykorzystanie ściany do ewentualnych wystaw. Postanowiliśmy zrobić najpierw jedną ścianę i zobaczyć, jak to pójdzie.

Przygotowaliśmy plakat zachęcający ludzi do zgłaszania się do wspólnego malowania murala. Zgłoszenia, ale ustne, w rozmowach powoli spływały.
Postanowiliśmy zrobić akcję malarską pod koniec czerwca, by połączyć ją z piknikiem świętojańskim i zobaczyć, co się stanie. Mieliśmy nadzieję, że w wakacje pojawi się jakaś wyczekiwana młodzież, wtedy uwolniona z obowiązków szkolnych.

W rzeczywistości do malowania ściany faktycznie prawie nikt spoza naszej załogi się fizycznie nie zgłosił, za wyjątkiem dwóch młodych dziewcząt, a to już były wakacje.
Wyszło na to, że nasza akcja promocyjna: plakaty, internet, namawianie – nic nie wyszła.
Czy ludzie się aż tak bali pobrudzić farbą? A może rozmiar projektu ich przeraził? Nie wiemy.

Emerytowana dekoratorka teatru z Odessy obiecała nam pomóc w rozrysowaniu projektu ze zdjęć i przy zakupach. Stwierdziła, że w życiu niejedną ścianę już wymalowała, damy radę. Ona od dwóch lat prowadzi u nas zajęcia lalkarskie – znamy się już dobrze. Rzeczywiście, bez niej byśmy sobie nie poradzili.

Jak technicznie wyglądało wykonanie naszego muralu?

Zaczęło się od kilku porannych wycieczek na Wyspę Spichrzów i Ołowiankę, żeby zrobić zdjęcia wszystkim budynkom w dobrym oświetleniu słonecznym i tak, żeby uchwycić niezbędne szczegóły architektoniczne. Takie wycieczki później trzeba było kilka razy powtórzyć, żeby uchwycić brakujące detale, co wychodziło później, w czasie samego malowania.

Na początku myśleliśmy, że z samym malowaniem uwiniemy się w ciągu kilku dni. W rzeczywistości zajęło nam to ponad dwa miesiące. To się nazywa precyzyjne planowanie, z marginesem bezpieczeństwa 🙂

Na podstawie zdjęć nasza graficzka zrobiła panoramę, a na jej podstawie schemat-siatkę zarysów krawędzi budynków, które należało przenieść na ścianę. Zrobiliśmy to rzutnikiem podłączonym do laptopa i kredkami. Zaczęliśmy od Żurawia, by uzyskać proporcje, a potem jechaliśmy na boki – zarysy budynków z rzutnika rysowaliśmy kredkami na ścianie. Szczyty kamienic dorysowywaliśmy już ręcznie. To trwało dwa dni.

Farby zastosowaliśmy akrylowe. Kupiłam 10 litrów białej farby Tikkurila w promocji w OBI, do tego litr czarnej i ileś buteleczek nadających się do tej farby pigmentów: żółtego, czerwonego, brązowego i niebieskiego. Poza tym drobne pędzle, wałki, różne pojemniki po żywności do mieszania farb, folia do położenia na podłodze itd.

To będzie nasz mural

Potem, w trakcie malowania, jeszcze nam się nieco zmieniały koncepcje. Na przykład zdecydowaliśmy, że początek i koniec murala musi sie sensownie zacząć lub skończyć, czyli na każdym końcu musi być brama. Z tego powodu znikło klika kamienic, by utrzymac proporcje. Niektóre fragmenty wielokrotnie przemalowywaliśmy, bo to, co na początku było dla nas wystarczająco dobre, później było zbyt marne. Przez dwa miesiące wakacji praktycznie co drugi dzień ktoś coś malował lub przemalowywał. Główną osobą malującą była Tania, ale inne osoby, w tym i niżej podpisana, też zostawiły swoje ślady na ścianie.

Na początku września ściana została już wymalowana, to znaczy stwierdziliśmy, ze jest wystarczająco dobrze wymalowana.

Mural wyszedł jest bardzo ładna, rzeczywiście ożywia korytarz. Latem, kiedy jeszcze malowaliśmy, bywało, że ludzie do nas przychodzili tylko po to, by popatrzeć, co robimy, a nawet przyprowadzali innych, by popatrzyli. Teraz też co jakiś czas mamy odwiedziny tylko po to, by popatrzeć.

Poza tym, my nadal nie wiemy, jak skutecznie dotrzeć do okolicznej młodzieży ze starszych klas podstawówek i z ogólniaka.

Przyszłość projektu:

Dzięki projektowi na pewno nauczymy się podstaw pracy w wielkim formacie, zarówno na ekranie komputera, jak i w realu, na ścianie.

Nadal mamy zamiar szukać dróg dotarcia do okolicznej młodzieży, żeby przynajmniej się dowiedzieć, dlaczego młodzi do nas NIE przychodzą.

Czy tak wygląda dobra porażka? Przy okazji, pozdrowienia dla innego uczestnika naszej edycji programu Innaczej, czyli Fundacji Dobra Porażka 🙂

***


W chwili pisania tego tekstu, czyli w październiku 2025 przygotowujemy się do wymalowania kolejnej ściany, tym razem z migawkami historii naszej dzielnicy. Informacje pojawią się wkrótce.

Zapraszamy do współpracy, niezależnie od wieku, talentu, doświadczenia i formalnych kwalifikacji. W końcu „nie matura, lecz chęć szczera…” 🙂

cdn…

Basia

Nasz mural – jak to się stało
Oznaczono na:         

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *