Planowane miejsca docelowe to Ptasi Piknik zorganizowany przez Nadleśnictwo Elbląg i Stowarzyszenie Drapolicz w lesie za Krynica Morską.

Wzdłuż Mierzeji Wislanej przebiega ptasia „autostrada” przebiegająca wzdłuż wybrzeży Zatoki Gdańskiej, dla ptaków przelatujących ze wschodu i północy, z Syberią włącznie, w kierunku na zachód i południe. Drobne ptaki trzymają się lądu i zarośli, wsród których mają szansę na znalezienie sobie posiłku i schronienia na czas koniecznego odpoczynku. I na tej „autostradzie” ornitolodzy rozkładają się by liczyć i obrączkować ptasich migrantów.

Wyjazd się nam udał – nie padało, towarzystwo miłe, nikt nie robił problemów, nikt się dramatycznie nie pogubił, nikt sobie nie zrobił krzywdy, czyli same plusy.

Wyjechaliśmy zgodnie z planem, niestety, zwierzaki musiały zostać w domach, bo autobus był zbyt czysty i nowy. No, cóż, bywa i tak.

Przed Krynicą Morską zatrzymaliśmy się na grzyby pod Wielbłądzim Garbem. Wieża widokowa była zamknięta, niektórzy nawet znaleźli prawdziwki, inni tylko surojadki, a jeszcze inni tylko muchomory. Ale rozprostowaliśmy nogi i mogliśmy pojechać dalej na własciwą imprezę.

Wjazd na parking naszym wielkim autobusem był nieco skomplikowany, ale nasza pani kierowca sobie poradziła niczego nie uszkadzając. Ognisko już płonęło a stoiska były rozstawione. Można było się dokształcić o ptakach, ale też można było się dokształcić na temat sprzętu do podglądania i fotografowania ptaków. Można było go poogladać i spróbować uźyć, ale nie można było go kupić na miejscu. Część osób od razu ruszyło do lasu na grzyby. Dwie osoby się nieco zaplątały w lesie i zadzwoniły o pomoc, jednak leśnicy od szybko ich przywieźli na miejsce imprezy.

Tego dnia był w zasadzie pierwszy chłodny, jesienny dzień, po całym ciepłym, a wręcz upalnym wrześniu. Wiał dość silny, zimny wiatr z południa, było na prawdę rześko. Podsuchani „obrączkarze” mówili, że przez ten wiatr nie ma ptaków. Może to i lepiej dla ptaków?.

Po zjedzeniu pierwszej partii kiełbasek ruszyliśmy pod opieką ornitologa na plażę, gdzie na wydmie była betonowa wiata bez okien, czyli punkt obserwacyjny ptaków morskich, wyposażony na potrzebę imprezy w wielkie lunety / lornety, przez które można było oglądać ptaki siedzące na wodzie daleko od brzegu. Przed wiatą były tablice informacyjne, w tym jedna pokazująca bardzo egzotyczne ptaki, które były obserwowane na Mierzeji Wiślanej, na przykład głuptaki i wydrzyki.

Pobliskie betonowe budki należące chyba do rybaków były udekorowane „ptasimi” muralami. Poznałam głuptaka i chyba sieweczkę, ale nie będę się upierać,

Na plaży było przyjemnie: nie wiało, wyszło słońce, po prostu relaks. Ja skorzystałam z kąpieli, woda jeszcze nie była zimna 😉 . Potem już w zasadzie trzeba było iść na zbiórkę, bo zbliżał się czas odjazdu w kierunku do Gdańska, a jeszcze planowaliśmy zatrzymać się na przekopie Mierzeji Wiślanej, co też zostało wykonane. Pierwotnie myśleliśmy jeszcze ruszyć do lasu na grzyby, ale tak wiało, że wywiało z nas chęci na większą turystykę. Ruszyliśmy na sam przekop, popatrzeć na instalacje i jak to wszystko teraz wygląda. Jedna z naszych bywalczyń powiedziała, ze to miał być rów przeciwczołgowy. Może do tego się rzeczywiście nadaje. Według tablicy informacyjnej, głebokość toru wodnego to 5 metrów, czyli duże statki towarowe do Elbląga nie popłyną.

Mnie jednak uderzyło przede wszystkim niechlujstwo inwestora, projektanta, nadzoru – całego tego towarzystwa, które za sporą kasę nie umiało zagodpodarować otoczenia tak, aby jakoś wyglądało po dwóch latach od oficjalnego otwarcia (17.09.2023). To nie jest techonologia i materiały, jakie były zastosowane 150 lat temu na Przekopie Wisły – do dziś patrzy się na to z szacunkiem, a współczesna, „nowoczesna” łatanina załatwiana przez Urząd Morski rani oczy i zdrowy rozsądek.

Jednak wróćmy do Mierzeji Wiślanej. Uformowano zbyt strome skarpy z piasku, próbowano ustalać je agrowłókniną i plastikowymi kratami i foliami, ale deszcze, a przede wszystkim wiatr zrobiły swoje. Biała włóknina powiewała, plastik szczerzył zęby z piasku. Za kilka lat z punktu widokowego nie bedzie piasku, będzie tylko sterta plastiku i kłąb agrowłókniny, a za sto lat może i cały przekop zotanie zasypany przez nowy piasek. Pewnie Urząd Morski nie zlecił wykonawcy zapoznanie się z technikami i ograniczeniami technicznymi ustalania ruchomych wydm, a wykonawca się nie wysilił, bo po co? Nie pierwsza i chyba nie ostatnia agrowłóknina na umocnieniach brzegowych. Powiewająca włóknina straszy też na obudowie ujścia Wisły w Górkach Wschodnich, ale ja tu nie o tym.

Wróciliśmy zdrowo, z pierwszymi kroplami deszczu.

Więcej zdjęć wkrótce.

Ptasi piknik 04.10.2025

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *